Uśmiecham się dość blado
Bo chciałbym po raz pierwszy
Dać w "Spotkaniu z Balladą"
Ciut poważniejszy wierszyk
Wiem, rozrywka to chichot
Chichotu państwu brak
Lecz będę jak Don Kichot
I rzecz wyłożę tak
Chciałbym, by rację przyznał mi
Każdy, kto mnie wysłucha
Jest procz arystokracji krwi
Arystokracja ducha
I ta interesuje mnie
Jej myśl, jej styl, jej klasa
Tu nie krwi błękit liczy się
Ale niezłomność zasad
Z arystokracją krwi jest tak
Mowię to bez ironii
Jeden Radziwiłł zdradzał, a
Drugi Radziwiłł bronił
Bywało, że się zdarzył kiep
Choć książę z krwi błękitu
Jednego zrodził stary szczep
Drugi miał kupny tytuł
I z Bogiem sprawa, co tu kryć
Zostawmy Tyszków, Paców
Arystokratą można być
Nie rodząc się w pałacu
W krąg są rozsiane miejsca te
Jak długa polska ziemia
Na przykład tam, gdzie rodził się
Słonimski albo Hemar
Bez pałek, mitr być szansę masz
Arystokratą polskim
Jak wielki Książę Kisiel nasz
Jak Jurek Dobrowolski
Jak Bohdan Korzeniewski, ach
Znać było go zaszczytem
Nasz Korzeń mądry, że aż strach
Moralny autorytet
Dziś, gdy z wartości wszyscy kpią
Kiedy moralność krucha
Ogromnie mi potrzebni są
Arystokraci ducha
Tymczasem w kraju ile tchu
Rodacy tak się bawią
Ostatnich sprawiedliwych lu
Zbrzydzają i plugawią
I raz kolejny pędzi, gna
W ostatniej desperacji
Arystokracja ducha na
Wewnętrzną emigrację
Że gadam już przydługo, fakt
Przechodzę do konkretów
Krajowi memu wizji brak
I brak autorytetów
Mój apel formułuję wprost
Ja wiem, że mnie wysłuchasz
I że zabierzesz wreszcie głos
Arystokracjo ducha
Że mądry wzrok podniesiesz znad
Głodowych emerytur
I powiesz kilka mądrych prawd
Bez picu i fioritur
Taka jest mego wiersza treść
Co być nie może inny
W Kraju, gdzie łatwiej pomnik wznieść
Niźli ukarać winnych