Nie lubię rozmów, które brną donikąd
Nie lubię pytań o to, ile Taco ściągnął ziko
Nie lubię, kiedy ktoś próbuje sobie zajrzeć we mnie
Zabrać, co cenne, więc nie otwieram komornikom
Fifi to Polak, co wygląda niby Portoriko
Temat jak TV, no bo w sumie wisi, mordo, mi to
Ciągle w tym szale jak Sir Alex, kiedy kopnął bidon
W pierwszym singlu rapowałem, że chcę zdobyć milion
A dziś mówią, że zmieniłem się, mój bóg - pieniądz
I że łańcuchy sobie noszę w płatkach róż siedząc
Że kiedyś to bym te łańcuchy zaklinał jak voodoo
Dziwne tylko, że mam trzy na okładce debiutu
Oczernić chcą me kroki, chowaj tę pastę do butów
Atrament jak czerniak, na papierze mam masę przerzutów
Ciągle se w poczet ino wchodzę jak pasterz kogutów
Znowu zniknąłem, nie mów, że nie mam jak hustler odruchów
Ziomek, hakuna matata
Nie będę martwił się, że znów ktoś o mnie bzdury nagadał
W tym dziwnym światku brak pokory, każdy tu jest sarmata
Chadzają po Koszykach i nurkują w purée z batata, uh!
Tagują mnie na FB i IG
Nietrafiony pomysł, jakbyś chciał pić setkę z Milikiem
Proszę cię, chowaj telefon, jeżeli jesteś w ekipie
I patrz mi w oczy, jak rozmawiasz albo nie chcę cię widzieć, kolego
Nawet nie wiem, co im jest do tego
Przynajmniej wszedłem bez kolejki, no tyle dobrego
Kiedyś ten bramkarz by mnie przecież strofował za kicksy
Pewnie bym kłócił się, on pewnie powiedziałby: "idź z tym"
Jestem w Miłości, ale nie ma już miłości we mnie
Jedynie te stany lękowe, wątpliwości we mnie
Może umarło serce, a może po prostu drzemie
Wszyscy wiedzieli przecież, że się kiedyś w końcu zmienię, uh!
Woo, czarna kawa czeka
Pytasz mnie, co u mnie, odpowiadam: "stara bieda"
WWA, portrety jak obrazy Canaletta
A ty ciągle piszesz sobie mity, nie udawaj Greka
Chyba zrobię trzecią zwrotkę
Wciąż pamiętam, kiedy stałem pod jej oknem
Kilka byłych dziewczyn ciągle wierzy, że dorosnę
A jedyne, co tu rośnie, jest to portfel
Gorzej, że niektórzy ciągle myślą, że to postęp
Myślą, że pieniądze dadzą życie boskie
Gdy zaczynają pogoń, brak im sił na inne opcje
To jest problem, który nigdy ich nie dotknie
Fortuna ciągle szczerzy do mnie kły, a ja mam dość jej
Słyszę ciągle szepty w swojej głowie, robię głośniej
Modlę się, że ucichną na zawsze, gdy odpocznę
Gonię ciągle zakazany owoc bezowocnie
Kiedy na nią patrzę, widzę przyszłość, widzę coś w niej
Zdejmuję różowe okulary, widzę ostrzej
Chcę tylko miłości, nie mam żadnych innych roszczeń
Gdy ją znowu widzę, brak pomysłu skąd mam wziąć tlen
Proszę, błagam, dobry Panie Boże, ty mnie oszczędź