Kiedy nadchodzi burza, daje mi moc
Paryż nad wisłą produkuje dobry sort
Maszeruj ze mną, podpalaj lont
I powiedz im, że jestem stąd
Z miasta na które spadło tysiące bomb
Dam z siebie wszystko, zanim uderzy grom
Czujesz ciężkie powietrze, zrywa się wiatr
Słabych rozrzuca jak domki z kart
Wewnątrz niepokój, biegniesz jak chart
W oczach strach, już wiesz że nie uciekniesz
Ciemne chmury niosą niespokojne deszcze
Podziemni wieszcze słowem trafiają jak piorun
Nie ma odwrotu, nie masz wyboru
Słyszysz muzykę jak na drzewach gra symfonię
Pogódź się z losem, nadchodzi nieuchronne
Warszawska burza, szaleje za oknem
Warszawska burza szaleje za oknem
Ja siedzę w studiu, w werblach słyszę te krople
Co wybijają rytm, na zewnątrz wichura
Na terytorium wroga radioaktywna chmura
Coś jak chemic trails, powolne opadanie
To nie dziecko we mgle, to właśnie było w planie
Grzmi, to jeszcze tylko deszcz, wiesz o tym
To warszawska burza, odurza jak narkotyk
Ulice pełne kałuż, omijam spokojnie
Lucjan, symono, konstruktor, wichry na wojnie
Rdoidocdoo
Mów mi pan r, a to podziemny front
Róża wiatrów, uderzamy z czterech stron
Jeszcze raz po błysku odliczaj i grom
Już coraz bliżej ciebie, parasol do wyrzucenia
Jutro wyjdzie słońce, słońce podziemia
Kolejny dzień, miasto oddycha kurzem
Fabryki trują, przygotuj się na burze
Ciemne chmury tu nadchodzi huragan
Bezsenna noc, rap i warszawa
To jak tornado, ewolucja trwa
Zbliża się front, nie ma miejsca na strach
Na posterunku, ciężka broń w rękach
Podziemny front, kto wie ten pamięta
Brudne kanały, jak tunele szczurów
Popiół i gaz, potem zieleń mundurów
Będzie jak dawniej, kiedyś tu wrócę
Zrzucę bomby, znów rozpętam burzę
Płyną militarne cumullusy przez megafon
Grafitowe niebo spływa z miejskich dachów
Gdzieś tam na poddaszu piszę raport
Znajdzie was jak terminator
Front na terytorium wroga w digipacku
Idzie burza gradu, słyszysz ją na tracku
Idzie burza, która nie zna strachu
Ze wschodu na zachód, jak tornado
Po warszawskim bruku stąpa twardo
W m65 ubrany hardcore
Niesie porywisty wiatr, huk i trzask
Sieje spustoszenie jak indian man
Samoczynnie, samopowtarzalnie
Lufa, zamek, magazynek porwie całe armie
Spadnie deszcz, którego chce być panem
A ty klękaj na kolana chamie