I oto znikło drżenie rąk
Już czas na szczyt
I opadł strach na samo dno
W przepaści dym
Nie ma powodu w miejscu stać
Jest przecież tak
Że można zdobyć każdy
Szczyt i każdą dal
Wśród nieprzebytych szlaków
Swój odnaleźć chcę
Z niepokonanych granic stu
Ta za mną jest
A śnieg imiona topi tych
Co tutaj śpią
Przez tyle dróg nie przebiegł nikt
A ja mam swą
Tutaj błękitnym lśnieniem
Lód okrywa stok
I tajemnice czyichś stóp
W granicie tkwią
W marzenia swoje sponad głów
Spoglądam hen
I święcie wierzę w czystość słów
I śniegu biel
I nie zapomnę choćby już
Przeminął wiek
Że wątpliwości wszystkie tu
Przegnałem precz
W ten dzień słyszałem wody głos
Na zawsze bądź
A dzień no jaki to był dzień
Hm środa co