Dzisiaj przeszedł mi katar, dobrze jest znów poczuć powietrze
To zdanie brzmi śmiesznie, kiedy mieszkasz w mieście
Nie oczekuję szczęścia, cenię sobie stany przeciętne
A cierpienie uszlachetnia tak długo, jak od niego nie zdechniesz
Tak długo aż nie pójdziesz w dragi, tak długo aż nie odbijesz w sektę
Tak długo aż jedyny spacer to nie będzie spacer po setkę
Tak długo aż zobojętnieje wszystko, co jest za zakrętem
Tak długo aż okaże się zakrętem, którego nie przejdziesz
Nie chcę być znowu młody, konsekwencje noszę do tej pory
Chociaż śpię całkiem nieźle, a z szaf nie wychodzą potwory
Nie chcę jeździć na wycieczkę, chcę być emerytem w czytelni
Oczyścić głowę, przeczytać wszystko, na co mam ochotę
Nie chcę być znowu młody, chociaż w sumie jestem
W dziedzinach innych niż rozczarowanie dalej jestem dzieckiem
Zakopuję tę pestkę, może coś z tego będzie
Chcę sam siebie zrozumieć, mówię wolno jak matoł, nie szybko jak Scatman