Czasami bywa lepiej czasami gorzej
Jedno jest pewne to nie walka na noże
Robimy swoje lecz każde osobno
Nie nalegamy przez fałszywą skromność
Ciągle w pośpiechu mając weekendy
Praca i dzieci i tak bez przerwy
Brniemy w to jak ćmy do światła
Każde z nas własne sprawy załatwia
Nie mamy sobie nic do zarzucenia
Czy nam zależy to bez znaczenia
Może to kpina a może zdrada
Spokojny jestem gdy mrok zapada
Leżę sobie bez okularów
Pozbywam się tych wszystkich koszmarów
Czekam na noc kiedy nów
Sprawi że przejdziesz do mnie bez słów
I znów
Będziesz panią z moich snów
I znów
Będziesz panią z moich snów
Następnego dnia bywa już lepiej
Chociaż tą samą biedę klepię
Żyjąc wspomnieniem chciałbym osiągnąć
Spokój i szczęście a także wolność
Znów podzieleni chłód nas dopada
W obłędnej ciszy chciałbym zagadać
Nie potrafię bo gardło ściska
Paniczny krzyk lecąc z urwiska
Nie ma przyszłości a przeszłość znika
Z obojętności to wszystko wynika
Nikt nie chce pierwszy ani ostatni
Wyciągnąć siebie z pieprzonej matni
Nagle spokojne Nowa myśl się rodzi
Wtedy wstajesz i do mnie podchodzisz
Uśmiechnięta nie pokazując kłów
Całujesz czule bez zbędnych słów
I znów
Jesteś panią z moich snów
I znów
Jesteś panią z moich snów