Mój pokój w hotelu ma numer dziesiąty
Nad szarą pościelą przetoczył się piątek
Na stole maszyna ja znowu list piszę
To zawsze mi wolno i tak go nie wyślę
A kelner mnie pyta co chcę na śniadanie
Ukradkiem spogląda na papier przez ramię
Pan pisarz powiada a myśli że może
Za moją to sprawą gdzieś zecer go złoży
I kelner opowie najdalszej rodzinie
Że była historia zupełnie jak w kinie
Ten płacz płacz to wszystko na niby
Ten deszcz deszcz bijący o szyby
Ten sen zły on tylko się przyśnił
To deszcz deszcz to wszystko wymyślił
Ten płacz płacz to wszystko na niby
Jak deszcz deszcz nie całkiem prawdziwy
A jednak przestanie i skończy się wreszcie
Ten deszcz deszcz o szyby
Ten deszcz w obcym mieście
Mój pokój w hotelu ma numer czterdziesty
I już prawie ranek ty też jeszcze nie śpisz
Pamiętasz faceta co wiersze Ci pisał
Co głupstwa wciąż gadał o jutrze nie myślał
Z początku bawiło to ciągłe marzenie
Myślałaś że kiedyś go ściągniesz na ziemię
Że z czasem jak inni na ganku posiedzi
Tak przecież wypada bo patrzą sąsiedzi
Że kiedyś pomyśli o dzieciach w ogrodzie
A ty sweter mu zrobisz by nie marzł na chłodzie
Ten płacz płacz to wszystko na niby
Jak deszcz deszcz bijący o szyby
Ten sen zły on tylko się przyśnił
To deszcz deszcz to wszystko wymyślił
Ten płacz płacz to wszystko na niby
Jak deszcz deszcz nie całkiem prawdziwy
A jednak przestanie i skończy się wreszcie
Ten deszcz deszcz o szyby
Ten deszcz w obcym mieście
Płacz płacz to wszystko na niby
Deszcz deszcz bijący o szyby
Ten sen zły on tylko się przyśnił
To deszcz deszcz to wszystko wymyślił
Ten płacz płacz to wszystko na niby
Jak deszcz deszcz nie całkiem prawdziwy
A jednak przestanie i skończy się wreszcie
Ten deszcz deszcz o szyby
Ten deszcz w obcym mieście