Dziś do twoich drzwi zapukała znów
Brudne ścierwo było i poczułeś wstręt
Zapytałeś ją czego chce
Szeptem poprosiła o chleb
Wypędziłeś ścierwo bo smród wokół siała
Jeszcze syfa przyniesie, a kto by go chciał
Świnie powinny stać się godne szacunku
Choćby tylko dla tego, że nie śmierdzą jak ona
Szedłeś dziś ulicą w sobie gryzłeś wstręt
Patrzeć na to wszystko - rzygać ci się chce
Staruszka w bramie stała z wyciągniętą ręką
Gdy w oczy jej spojrzałeś okazała się Rumunką
Młode ścierwo było i głodu nie znało
Plunąłeś kurwie w twarz, mordę swą rozdarła
I plunąłeś jeszcze raz, by mordę swą zamknęła
Pomyślałeś sobie: obyś ścierwo zdechła
Nienawiść dotarła na szczyt
Czym jest litość, czym jest wstręt
Czym nienawiść, czym współczucie jest
Te uczucia z osobna nie znaczą nic
Jedno z drugim się wiąże, w tym potęga tkwi
Skrępujcie mu ręce odbierzcie ofiarę
Nie stanę się tym wszystkim, czym stać się chciałeś
Będę katem i ofiarą, będę kurwą i alfonsem
Lecz nie będę ścierwem i to jest istotne
Z poważaniem Adrian Frelich