Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt
Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt
Kiedy myślę o dniach
Wyczerpanych jak ten
Wieczorem w moich palcach blado gaśnie skręt
Zamykam oczy by
Zobrazować lęk
Potem tłamszę go w dłoniach splatam w pęk
Zapalniczki żar
Przeistacza go
W zapomniany nieistotny prochu stos
Ręką zmiatam go pod dywanu kant
I już dobrze wiem strach to tylko żart
Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt
Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt
Gdy ktoś mówi Ci że
Życie traci swój sens
Że za banknot jesteś w stanie rzeki zmienić bieg
Zamknij za nim drzwi
Wypij wina łyk
Aż w ten blady świt padniesz gdzieś na twarz
I uniesiesz się ten kolejny raz
Lecz nie wierząc już w żadne z jego zmyślnych łgarstw
Będziesz wolny już złamiesz w sobie lęk złapiesz w skrzydła wiatr i uniesiesz się
Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt
Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt
Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt
Wykrzyczę głośno co mam w sobie
Nie zatrzyma mnie już nic
Choćbym wątpił pójdę dalej
Nie odnajdzie mnie już nikt