Nie czekam na to staram się o tym nie myśleć
Nie wiem czy warto bo czy wtedy coś usłyszę
A słyszeć chciałbym wszystko i przede wszystkim
Co powiedzą o mnie oni one i bliscy
Co powiedzą wszyscy nie chodzi o to co
Tylko o to by mówili wspominali
Dobry ziom to był on zdobył front pobił go
I to dla mnie będzie najważniejsze
By zostawić tym ludziom po sobie coś więcej
Niż mgliste wspomnienie jakich mają sporo
Taki grubszy śmieszny zawsze w bluzie Moro
Chcę pamięci a resztę i tak mi zabiorą
Kiedym jem kiedy śpię
Kiedy gram wtedy wiem że
Nic nie będzie wiecznie trwać
I nikt nie będzie wiecznie trwać
Kiedym jem kiedy śpię
Kiedy gram wtedy wiem że
Nic nie będzie wiecznie trwać
I nikt nie będzie wiecznie trwać
Czy aby naruszę tabu rozważając
Kiedy kostucha wyśle dedykowany mi nabój
W dowód miłości na zabój
Parę razy usiłowała mnie uwieść
Może w piekle zabrakło miejscówek
O jedno proszę niech zagrają mi koncert na trąbce
Gdy zakończę byt wśród bukietów i wstążek
Może motyw który grał w Vabank Kwinto
Niezmiennie przypomina mi dzieciństwo
Zatrzymując się w windzie myślę
Że skończę w takiej nieco mniejszej i gdzie indziej
Pojedzie tylko w dół nie odczuwam stresu
Na pogrzebie żadnych węży z showbiznesu
Kółek koleżanek których nie widziałem wieki
Nie chciały pić ze mną
To teraz też mają nie pić
Potomstwo jeśli byłem ojcem chamem
Niech śmiało splunie przez lewe ramię
I zasiejcie coś nade mną
By zamiast "Ale kirus"
Ciotki mogły znowu mówić "No aleś wyrósł"
Liberał artysta hip hopowiec w środku
Ale bez przesady nie tagujcie na nagrobku
Kiedym jem kiedy śpię
Kiedy gram wtedy wiem że
Nic nie będzie wiecznie trwać
I nikt nie będzie wiecznie trwać
Kiedym jem kiedy śpię
Kiedy gram wtedy wiem że
Nic nie będzie wiecznie trwać
I nikt nie będzie wiecznie trwać
Znów wstaję rano
Nie myślę o tym czy jeszcze oddycham
Chociaż czasem myślę
Że mógłby znaleźć się nóż w moich kichach
Jakbym zdychał szarpnąłbym kielicha z wrogiem
Spośród tych ludzi
Nie tylko on uśmiechnie się nad grobem
Dąb czy mahoń
To nie nowa deska rozdzielcza
To miejsce w którym zjadę do piachu później do piekła
Zabierze mnie karetka ale zdechnę w niej
Może to stanie się w twoich rękach i pochowasz mnie
A gdy przyjdziesz mnie odwiedzić ubrana tak jak lubię
Nie usłyszę już dźwięku szpilek
Jak przejdziesz po marmurze
Za mszę jakiś klecha weźmie coś w kopercie
Ale i tak to kim byłem będzie wciąż mu obojętne
Niech mój karawan to będzie chociaż nowa E klasa
Bo na mój pogrzeb może wpadną
Goście w betach i Maybachach
Choć jeśli dalej będę wiódł taki żywot jak teraz
To pozostawię tylko zły smak
A chciałbym dobre wspomnienia
Kiedym jem kiedy śpię
Kiedy gram wtedy wiem że
Nic nie będzie wiecznie trwać
I nikt nie będzie wiecznie trwać
Kiedym jem kiedy śpię
Kiedy gram wtedy wiem że
Nic nie będzie wiecznie trwać
I nikt nie będzie wiecznie trwać
Pomyśl czy coś cię trzyma czy coś cię tutaj kręci
Może przyszedł czas by pomyśleć o śmierci
I nie mówię by zakończyć żywot w tym miejscu
Ale między światami stoję że tak powiem w przejściu
Kolegów mam z sześciu oni mnie pożegnają
Gra orkiestra mój Boże co oni grają Kurwa
Niech ktoś w końcu zrobi z nimi porządek
Chłopaki w ławkach rozlewają Żołądek
Może pijani puszczą drugiego Notoriousa
Jedyna Wdowa to raperka żadna nie była żoną Pjusa
Wpadło parę osób głównie artystów
Dwóch muzułmanów kilku antychrystów
Przy dopalanym gwizdku może czasem wspomną
Mężczyźni o chlaniu kobiety o wspólnym porno
Ja i tak jestem głuchy inni słyszą rechot
Że Mes i Stasiak nagrali "Uchyl wieko"
Grubą krechą ktoś rozstaje się ze łzami
Tylko ja jakiś sztywny jakbym miał egzamin
Pytasz czy to tak można żartować z pogrzebu
Będziesz śmierci tak blisko zrozumiesz dobrze czemu